niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 1.

*Harry*
Obudziło mnie znienawidzone dzwonienie budzika. Powoli zacząłem zwlekać się z ciepłego łóżka, którego za nic nie miałem ochoty opuszczać. Gdy tylko wstałem, podszedłem do komody, żeby wyciągnąć z niej czystą koszulkę. Po chłodnym prysznicu, zjadłem rogala w pośpiechu. Spojrzałem na zegarek i natychmiast przyspieszyłem. Już powinienem wyjść, jeśli nie chciałem przegapić autobusu. Chwyciłem torbę, po czym wybiegłem z mieszkania. Na dworze było pochmurno, a wiatr nie próżnował. Mimo chłodu i deszczu, uwielbiałem jesień. Towarzyszyły jej zawsze najpiękniejsze kolory. Gdy dobiegłem na przystanek, od razu wskoczyłem do autobusu. Było w nim jak zwykle dużo ludzi. Wszyscy zaspani, z ponurymi minami. Przez to ten dzień wydawał się jeszcze podlejszy. Chwyciłem poręcz, w celu zachowania równowagi. Później, spokojnie wysiadłem na właściwym przystanku i ruszyłem w stronę uczelni. Nie zwalniałem kroku, bo gdybym ustąpił zapewne spóźniłbym się na zajęcia. Doszedłem do sali w samą porę. Każdy już zajmował swoje miejsce. Szybko usiadłem na jedno z wolnych krzeseł i wyciągnąłem zeszyt z torby.
Od razu po wykładach pognałem na kolejny przystanek. Tym razem wybierałem się do pracy. Już nie musiałem się spieszyć, gdyż zostało mi całkiem sporo czasu. Spokojnym krokiem wszedłem do kawiarni. Było to jedno z moich ulubionych miejsc. Ściany z czerwonej cegły, ciemne panele, ciepłe światło i najwspanialszy zapach świeżo parzonej kawy. Napawając się jej wonią, poszedłem na zaplecze. Przewiązałem w pasie swój bordowy fartuch, a już chwilę później stałem za ladą, gotowy do pracy. Podeszła do mnie jedna z kelnerek - Donna. Miała kręcone kasztanowe włosy, a twarz obsypaną piegami.
- Dzień dobry, panie kierowniku - przywitała się, szczerząc zęby.
- Hej, Donna - odpowiedziałem, odwzajemniając uśmiech. - Nie mów tak do mnie.
- Oh, przecież wiesz, że sobie żartuję - puściła do mnie perskie oko, po czym odeszła.
Zacząłem obsługiwać klientów, starając się zachować uśmiech. Tego dnia byłem wyjątkowo zmęczony. Zapewne gdybym poszedł wcześniej spać, nie miałbym tego problemu. Na chwilę odwróciłem się od kasy, żeby wciąć głęboki wdech. Przeczesałem włosy dłonią. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem przed sobą rumianego blondyna. Był zadyszany, a w ręku trzymał pokrowiec na gitarę. Podniósł głowę do góry. Wtedy zobaczyłem jego błękitne oczy, których widok zaparł mi dech w piersi.
- Poproszę latte - powiedział. - Na wynos.
- Już się robi - rzuciłem.
Zacząłem przygotowywać kawę, ale co chwilę zerkałem na klienta. Rozglądał się po pomieszczeniu, co chwile spoglądając na zegarek. Kiedy już miałem dać mu zamówienie, kubek wypadł mi z ręki, a napój obal moje czarne spodnie. Zakląłem cicho pod nosem. Blondyn wyciągnął szyję, żeby sprawdzić co się stało. Wysłałem mu przepraszający uśmiech i zabrałem się do robienia nowej latte. Po chwili podałem mu kawę.
- Dzięki - bąknął, po czym wyszedł.
Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi. Gdy tylko przekroczył próg kawiarni, odetchnąłem z ulgą.

*Niall*
Kiedy opuściłem kawiarnię, obróciłem się. Brunet wyglądał jakby spadł mu kamień z serca. Zacisnąłem palce na kubku kawy, po czym ruszyłem w stronę przystanku. Czekając na autobus, rozmyślałem. W głowie ciągle napotykałem się na myśl o chłopaku z baru. Co chwilę odgarniał swoje włosy z czoła. Urocze loczki. Cholera, o czym ja myślę? Pokręciłem głową, chcąc o tym zapomnieć.  Nagle nadjechał autobus. Wskoczyłem do niego w ostatniej chwili. Zająłem wolne miejsce przy oknie.
Wysiadając z autobusu, potknąłem się o własne nogi. Zakląłem pod nosem. Do domu miałem niedaleko. Po pięciu minutach otwierałem drzwi mieszkania. Na sofie zastałem swojego współlokatora, obściskującego się z dziewczyną, która prężyła się jak puma. Przeszedłem obok, ignorując ich. Wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Tamci pewnie nawet nie wiedzieli, że byłem w domu. Oparłem gitarę o ścianę, po czym usiadłem na łóżku. Nagle poczułem przypływ weny. Chwyciłem do ręki notes i zacząłem pisać piosenkę. Gdy zapisałem kilka wersów, wyrwałem kartkę i zgniotłem ją. Rzuciłem papierową kulkę na podłogę. Jednak wcale nie miałem weny. W myślach ciągle widziałem obraz roztrzepanego chłopaka.



2 komentarze:

  1. Wspaniały! Zakochałam się w tym! Czekam na następny!
    Harry i Niall już teraz nie mogą przestać o sobie myśleć, więc nie wiem co będzie później. Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha jak czytelniczka wyżej też chyba wiem co się będzie działo... hahahah :D
    Nie przepadam za opowiadaniami o związkach homoseksualnych, lecz ten mnie tak zaciekawił, że zrobię wyjątek i będę twoją stałą czytelniczką :D
    Podsumowując: Genialnie piszesz!
    Życzę weny na następne rozdziały :D

    zapraszam do mnie przy okazji:
    http://dark-vegas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń