NP
*Harry*
Przyglądałem się Niallowi, siedzącemu na kanapie w moim mieszkaniu. Patrzył się tępo w jeden punkt, a w oczach miał łzy. Za każdym razem kiedy do niego podchodziłem odtrącał moją dłoń. Bałem się cokolwiek powiedzieć, gdyż nie chciałem go denerwować. Od pożaru stał się nadwrażliwy, ale nie przeszkadzało mi to. Mieszkał u mnie, co także nie sprawiało mi żadnego problemu. Może to samolubne, ale cieszyłem się, że mogę go mieć przy sobie przez cały czas.
- Chcesz coś do picia? - zaproponowałem.
Chłopak w odpowiedzi pokręcił przecząco głową, nie odrywając wzroku z podłogi. Nie byłem pewien czy szok pourazowy powinien trwać tak długo. Od kilku dni nie wychodził z domu, w którym także niewiele robił.
- Wychodzę - postanowiłem. - Dasz sobie radę?
- Tak - odpowiedział zachrypniętym głosem.
Ubrałem się, po czym wyszedłem z domu. Otuliłem się mocniej szalikiem i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Miałem ogromną ochotę na mrożoną kawę, mimo chłodu na dworze. Pojechałem do kawiarni i zamówiłem mój ulubiony napój. Usiadłem przy wolnym stoliku i popijając kawę, czekałem na spóźnialską Donnę. W końcu ujrzałem w drzwiach burzę rudych loków uwolnionych spod białej czapki. Dziewczyna zaczęła rozglądać się nerwowo po pomieszczeniu, a gdy mnie zobaczyła pomachała energicznie. W podskokach podeszła do stolika i usiadła naprzeciwko. Zdjęła rękawiczki, po czym położyła je na blacie.
- Nie za zimno na mrożoną kawę? - powiedziała na przywitanie.
- Cześć, też się cieszę, że cię widzę - odparłem sarkastycznie.
- No hej, hej. Daj spróbować.
Wyrwała mi kubek z ręki i wzięła łyk napoju. Najwyraźniej jej nie posmakował, bo zawołała kelnera i zamówiła gorącą czekoladę. Nagle spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, co się zazwyczaj nie zdarzało. W zastanowieniu przygryzła wargę. Dawno jej nie widziałem w takim skupieniu.
- Posłuchaj - zaczęła. - Jeśli potrzebujesz pomocy to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś moim najlepszym gejacielem.
- Gejacielem? Co ty znowu wymyśliłaś?
- Przyjaciel gej!
Zakryłem twarz w dłonie. Wiedziałem, że ona nie potrafi zachować powagi przez więcej niż pół minuty. Bez ostrzeżenia wybuchnęła śmiechem; poczułem kilka par oczu, zwróconych w naszą stronę. Co za żenada...
- Oh, przestań być takim ponurakiem. Uśmiechnij się wreszcie.
- Nie mam ochoty.
- Aż tak źle?
- Gorzej, niż myślisz...
Wtem wstała z miejsca, stanęła za mną i objęła mnie jak nigdy wcześniej. Zdecydowanie tego potrzebowałem. Czasem taki mały gest mógł pomóc bardziej niż terapia u psychiatry.
*Niall*
Po długim czasie patrzenia się w róg dywanu, postanowiłem wstać z kanapy. Poszedłem do kuchni, żeby przygotować sobie coś do jedzenia. W szafce znalazłem płatki śniadaniowe. Z nadzieją zajrzałem do lodówki, a gdy zobaczyłem mleko od razu sięgnąłem po karton. Takie drugie śniadanie mi odpowiadało. Nagle uśmiech spełzł mi z twarzy; przypomniałem sobie o pożarze. Straciłem wszystkie swoje rzeczy, w tym moją jedyną i najukochańszą gitarę. Zostałem bezdomnym biedakiem. Chociaż gdybym nie znał kogoś tak wspaniałego jak Harry, zapewne nie miałbym gdzie spać. Jednak wciąż najbardziej rozpaczałem po stracie gitary. W końcu to ona była moim głównym źródłem dochodów. Położyłem twarz na stole, próbując odgonić wszystkie mroczne myśli, które męczyły mnie od kilku dni.
Powoli łzy zaczęły wpadać do miski.
Dawno nie płakałem, nawet nie pamiętam kiedy.
- Niall? - niespodziewanie usłyszałem głos Harry'ego i trzask zamykanych drzwi.
Po chwili chłopak wszedł do kuchni, trzymając ręce za plecami, ukrywając coś.
- Co masz? - zapytałem.
- Nic takiego.
Wtedy wyciągnął gitarę w moją stronę.
- Co to jest?
- Twoja gitara.
- Nie jest moja.
- Już jest - nalegał. - Proszę.
Zabrakło mi słów. Od razu zacząłem wymyślać plan w jaki sposób zarobię pieniądze, żeby mu zwrócić.
Będę musiał spędzić kilka tygodni, grając w przejściu podziemnych...
- Nie musisz mi oddawać, nawet funta - powiedział brunet jakby czytał w moich myślach. - To prezent.
- D-dziękuję.
Chwyciłem gryf i zacząłem kręcić nim wkoło. Nie była najnowsza, ale za to świetnej jakości. Przejechałem palcem po strunach. Rozstrojony instrument wydał z siebie nieczyste dźwięki. Po chwili wybuchnąłem śmiechem. Spojrzałem na Harry'ego, miał splecione dłonie i patrzył w dół, ale kąciki jego ust były wykrzywione ku górze. Odłożyłem gitarę na podłogę i oparłem ją o ścianę, żeby móc się przytulić do chłopaka. Wtedy zrozumiałem, że jestem szczęściarzem. Nawet jak zostałem z niczym to dzięki niemu czułem radość z życia.
- Wiesz co? - powiedziałem, patrząc Harry'emu w oczy.
Posłał mi pytające spojrzenie, unosząc brew. Najwyraźniej nie czytał mi w myślach.
- Kocham cię - dokończyłem.